Telcz - po czesku: Telč - to małe miasteczko na Morawach, którego historyczne centrum wpisano na listę UNESCO jeszcze w 1992 roku. Było dla mnie punktem obowiązkowym podczas naszej krótkiej lipcowej objazdówki po południowych Czechach, choć już na start wiedziałam, że Telczy (tak, u Czechów to rodzaj żeński ;) ) poświęcimy najmniej czasu. Była zaplanowana po drodze z Třebíči do Czeskiego Krumlova, no i jednak tej wcześniejszej miejscowości poświęciliśmy więcej uwagi. Internet skupiał się jedynie na rynku w Telczy i choć byłam pewna, że nie jest to wszystko, co miasteczko ma do zaoferowania, stwierdziłam, że muszę zobaczyć chociaż te kamieniczki na głównym placu ;). Jako że w Czeskim Krumlovie mieliśmy później nocować i nic już nie planowałam tam zwiedzać tego dnia, to wyszłam z założenia, że zawsze coś w tej Telczy się może przedłużyć, ale... Spójrzcie tylko na niebo na zdjęciach ;). Przedłużyć nic się nie udało, a wręcz przyszło nam gonić do auta jeszcze przed upłynięciem wykupionego czasu na parkingu. A potem jechać dalej w masakrycznej ulewie. Jednak rynek obeszliśmy, w parę miejsc udało się zajrzeć, trochę zdjęć zrobić - i dzisiaj chcę Wam to pokazać :).
Stare miasto jest z trzech stron otoczone wodą, a w jego pobliżu znajduje się kilka miejskich parkingów, gdzie nawet w sezonie nie powinno zabraknąć miejsca. My zdecydowaliśmy się na całkiem spory P4 położony przy ulicy Hradeckiej, gdzie za godzinę płaci się 20 koron (3,40 zł) - z tym, że od 4 godzin obowiązuje już bilet na cały dzień, czyli więcej niż 80 koron (13,60 zł) tu nie zapłacimy. A parking wybrałam nieprzypadkowo, bo położony jest po drugiej stronie stawu i na starówkę przejdziemy stąd po kładce, skąd mamy fajne widoki na budynki odbijające się w wodzie. Niespełna 5 minut spaceru z parkingu i już trafiliśmy na rynek.
Moje pierwsze skojarzenie łączy rynek w Telczy z tym w słowackim Bardejowie, ogromny plac otoczony kolorowymi kamieniczkami. Tylko może zamiast ratusza w centrum mamy tu z boku renesansowy zamek... ;) Formalnie rynek nazywa się placem Zachariasza z Hradca, bo za czasów tego urodzonego w Telczy szlachcica miasto było u szczytu swego rozkwitu i to on odpowiadał za renesansową przebudowę tutejszego zamku (jak i wiele innych projektów). Kamieniczki wokół placu sięgają swoją historią nawet czasów średniowiecznych, ale większość z nich powstała / została przebudowana w stylu barokowym i renesansowym. Zresztą jednym z powodów, dla których Telcz została wpisana na listę UNESCO, było: "Jej trójkątny rynek posiada niezwykłe piękno i harmonię, a także ma duże znaczenie kulturowe, jest otoczony nienaruszonymi i dobrze zachowanymi budynkami renesansowymi o olśniewającej różnorodności fasad."*
Zdecydowanie warto obejść cały rynek i zatrzymywać się przy co ciekawszych kamieniczkach. Zaczynając od XVI-wiecznego ratusza, zbudowanego w miejscu dwóch średniowiecznych domów, przez budynki ozdobione biblijnym sgraffito, po kolorowe kamieniczki z dobudowaną na piętrze pustą fasadą, za którą nic nie ma - po prostu liczył się rozmiar i wygląd samej fasady ;). Czasem wyglądało to wręcz groteskowo, jak się przyjrzeć z bliska, ale z pewnej odległości tworzyło już zgrabną całość z sąsiednimi budynkami. Fajnie też przejść się krużgankami w dolnych częściach kamienic, pełnymi sklepików z pamiątkami i wszelakich knajpek.
W centrum placu stoi zbudowana w drugiej dekadzie XVIII wieku kolumna morowa. Wykonana przez rzeźbiarza Davida Liparta z Brtnice, została ufundowana przez jedną z mieszczanek. Otoczona odrobiną zieleni i ławeczkami, wyglądała na jedno z ulubionych miejsc spotkań i odpoczynku na rynku - poza ogródkami restauracji, naturalnie.
Nad północno-zachodnim skrajem rynku góruje kościół Imienia Jezus (Kostel Jména Ježíš), zbudowany w XVII wieku przez jezuitów i będący ówcześnie częścią ich kolegium w Telczy. To wczesnobarokowa budowla, wewnątrz zdobiona stiukami, zaś w centrum ołtarza znajduje się obraz austriackiego malarza Daniela Grana, otoczony rzeźbami Václava Kovandy. W świątyni znajdziemy również sześć ołtarzy bocznych. Całość wystroju jest dość prosta jak na barok i nie powiem, żeby kościół ten wywarł na mnie szczególne wrażenie, ale i tak musiałam zajrzeć do środka ;).
Tuż obok znajduje się druga świątynia, kościół św. Jakuba, ale tutaj - niestety - było już zamknięte i nie udało mi się zajrzeć do środka. Otwarta była za to wieża widokowa przy kościele, z biletem wstępu za 40 koron (6,80 zł). Przeszliśmy się więc przykościelnymi krużgankami i weszliśmy stromymi schodami do góry, by spojrzeć na rozciągającą się u naszych stóp Telcz - a raczej jej centrum. Widać stąd dobrze zamek, otaczające stare miasto stawy, a także część rynku - widok, niestety, przysłaniają wieże kościoła Imienia Jezus ;).
A skoro już tuż obok był ten zamek, musieliśmy zajrzeć i tu... ;) Gotycki zamek powstał tutaj już w XIV wieku, ale prawdziwą perełką stał się dopiero w drugiej połowie wieku XVI, kiedy to wspomniany już Zachariasz zarządził przebudowę w stylu renesansowym. Budynku nie można zwiedzać na własną rękę, odbywają się tu trasy z przewodnikiem wahające się cenowo pomiędzy 160 a 240 koron (27,10-40,65 zł). My jeszcze trafiliśmy na jakiś dzień, gdy na dziedzińcu zamkowym miał się odbyć spektakl teatralny i wszystko zostało zamknięte wcześniej, więc nawet gdybyśmy chcieli, do środka nie udałoby się już zajrzeć.
Bez problemu mogliśmy za to wejść do niewielkich ogrodów zamkowych, jednak spacer tutaj zajął nam zaledwie kilka minut. Dużo bardziej spodobała mi się kaplica Wszystkich Świętych z 1580 roku, do której można było zajrzeć przez kraty. W centrum kaplicy znajduje się marmurowy grobowiec Zachariasza i Kateriny, a ściany zdobią piękne, złocone malowidła. Przyznam, że jak nie było mi szczególnie szkoda, że nie udało się zwiedzić zamku, to bardzo, ale to bardzo bym chciała wejść do środka kaplicy ;).
Deszcz nas złapał, gdy oddaliliśmy się od rynku, by przyjrzeć się miejskim murom i fortyfikacjom. Do dziś zachowały się fragmenty średniowiecznych umocnień (należą do nich też sztuczne stawy stworzone wokół starego miasta). XIV-wieczne mury sięgały oryginalnie 9 m wysokości, potem je nawet trochę podwyższono i w Telczy znajdziemy fragmenty, gdzie zachowała się ich pełna wysokość. Czasem fortyfikacje zostały już wkomponowane w nowszą tkankę miejską, ale nie da się ich nie zauważyć, spacerując po okolicy. A mi pozostaje tylko żałować, że nie miałam więcej czasu na ten spacer... :)
0 Komentarze