Advertisement

Main Ad

Kürbishof Wunderlich - dynie w Stockerau

Jesień to w Austrii sezon na dynie. Są one niemal wszędzie - od restauracji (zarówno w formie nowych, dyniowych wersji sprawdzonych dań, jak i po prostu w roli dekoracyjnej), przez sklepy, aż po mające przyciągnąć odwiedzających farmy dyń. Dwa lata temu byłam w podwiedeńskim gospodarstwie Franzlbauer, ładnie udekorowanym dyniami, jednak dość małym. Ubiegłej jesieni pojechaliśmy na dyniowy festiwal Am Himmel, który odbywa się pod koniec października - tam już były niezłe tłumy, to w końcu obrzeża Wiednia i zjechało się chyba z pół miasta ;). A w tym roku M. odkrył Stockerau i odbywający się tam dyniowy festiwal... no i muszę przyznać, że jest to jednak atrakcja na kompletnie inną skalę :).
Kürbishof Wunderlich odbywa się na obrzeżach miasteczka Stockerau, położonego na północ od Wiednia (30-40 km w zależności, z której części stolicy wyruszyć). Dyniowy festiwal miał wystartować już 16 września, jednak przez ulewy i powodzie tegoroczne otwarcie przełożono na 20 września. I całość potrwa do 3 listopada, więc jeszcze macie czas, żeby tam zawitać :). Farma otwarta jest codziennie od 9:00 do 18:00, ostatnie dni (od 27 października) już tylko do 17:00. Na miejscu jest spory parking, choć przyznam, że jak przyjechaliśmy tu w niedzielę koło południa i zobaczyliśmy tyle tych samochodów, to aż nas skręciło... ;)
Wstęp na teren Kürbishof Wunderlich jest płatny, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, ile wysiłku musiało kosztować przygotowanie całego tego terenu. Od poniedziałku do piątku wstęp dla osoby dorosłej kosztuje 4 €, w weekendy zaś 6 € - i przez osobę dorosłą rozumie się tu każdego powyżej 13 r.ż. Dzieci od 3 do 13 lat płacą połowę ceny. Właściwie za wszystko poza Kürbis-Schnitzen (czyli halloweenowym wycinaniem twarzy w dyniach) można płacić kartą, a przy strefie gastronomicznej są nawet automaty do składania zamówień, które pozwolą uniknąć stania w dość długich kolejkach. Menu jedzeniowe jest dość proste, składające się głównie z fast foodów w stylu hot dogów czy nachos, ale można tu też zjeść zupę dyniową czy dyniowe desery. No i nie zabraknie też pasujących napojów, dostaniecie tu więc i pumpkin latte i dyniowe wino musujące... które okazało się zaskakująco smaczne! ;)
Oczywiście największą atrakcją są tu dekoracje - postacie zrobione z dyni i słomy, groźne miny doczepione na słomie, stosy dyni lub wozy wypełnione tym warzywem... Są też przygotowane w wielu miejscach stanowiska specjalnie pod zdjęcia i, co mi się spodobało, przed nimi ustawione są od razu uchwyty na telefon, ułatwiające zrobienie zdjęcia z samowyzwalaczem. Przy tych ładniejszych miejscach kręciło się sporo ludzi i nie zawsze pstryknięcie fotki było łatwym zadaniem, ale jednak ludziom się to jakoś udawało :). Zresztą teren jest na tyle duży, że nawet i te tłumy się porozchodziły w różne miejsca i nigdzie (no, może poza strefą gastro) nie było tak najgorzej.
Inną ciekawostką są różne stare pojazdy - nawet samolot! ;) - otoczone dyniami dla ozdoby. Na traktory chyba nawet można było wejść, a przynajmniej widziałam dzieciaki wspinające się na górę. Inne samochody były otoczone okręgami z dyni, żeby nie podchodzić bliżej, choć same te pomarańczowe warzywa nadawały danemu miejscu jeszcze więcej koloru. Przyznam, że aż byłam zaskoczona, jak fajny efekt można osiągnąć w tak prosty sposób.
Warto też wspomnieć, że choć jesienią gospodarstwo reklamuje się jako Kürbishof Wunderlich, to właściwie jest to Erdbeer- und Kürbishof Wunderlich. Czyli mają tu nie tylko dynie, ale też truskawki. Naturalnie październik nie jest sezonem na te owoce, ale i tak przy wejściu można się było poczęstować miejscowymi truskawkami. Część - niewielka - gospodarstwa jest też ozdobiona w truskawkowych klimatach, choć osobiście uważam, że nie ma tutaj nic szczególnego, zwłaszcza w porównaniu do dyniowego królestwa ;)
Oczywiście jedna rzecz to oglądanie ciekawie przystrojonego gospodarstwa, inna - dyniowe zakupy. Niedaleko wejścia/wyjścia znajduje się ogromne stoisko z licznymi rodzajami dyń, które można kupić. Zarówno tymi do jedzenia, jak i do przygotowywania halloweenowych dekoracji. W namiotach przy wejściu są też do kupienia własne wyroby gospodarstwa, więc my wyszliśmy stąd z butelkami dyniowego i truskawkowego frizzante ;).
No i podstawowe pytanie: czy w ogóle warto? ;) Wiadomo, że to kwestia indywidualna, co się komu podoba - dla mnie Kürbishof Wunderlich to naprawdę fajna atrakcja, podobało mi się tu zdecydowanie bardziej niż w gospodarstwie Franzlbauer. Myślę, że jeszcze fajniej będą się tu bawić dzieci, bo przygotowano sporo miejsc do skakania po słomie chociażby. Część z nich jest pod dachem, ale nie da się ukryć, że w pełni można się zachwycić tym miejscem, kiedy nie pada i możemy na spokojnie obejrzeć wszystkie dekoracje. Warto też pamiętać, że ze względów higienicznych na teren Kürbishof Wunderlich nie wolno wchodzić z psami. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze