Advertisement

Main Ad

Jaskinia w Parku Narodowym Aggtelek

Węgry, jaskinia Baradla
Kiedy się dowiedziałam, że żeby uniknąć korków na granicy austriacko-węgierskiej, możemy wracać z Tokaju przez Słowację z postojem na zwiedzanie jaskiń, nie trzeba było mnie przekonywać ;). Ja uwielbiam wszelakie jaskinie, a system jaskiń Baradla położony tuż przy granicy Węgier i Słowacji, wpisany na listę UNESCO w połowie lat dziewięćdziesiątych, brzmiał niezwykle kusząco. Zapoznałam się zawczasu z godzinami tras po jaskiniach (jak łatwo się domyślić, nie można ich zwiedzać na własną rękę) i przyjechaliśmy na miejsce z odpowiednim zapasem czasu - był to w końcu węgierski długi weekend, sierpień, liczyłam się więc z większymi tłumami na miejscu.

Jaskinie po węgierskiej stronie oferują całkiem sporo tras - niektóre z nich są naprawdę dla fascynatów, bo trwają ponad 5 godzin... Większość z tych wyjątkowych tras wymaga jednak wcześniejszej rezerwacji biletów i odbywają się one tylko, gdy uzbiera się wystarczająca liczba chętnych (pełna oferta na oficjalnej stronie parku). Są jednak trzy trasy, które odbywają się zawsze - nawet jeśli będzie tylko jeden chętny, a bilety można kupić też na miejscu, w kasie. Trwają one od 60 do 100 minut i zatrzymując się w parku Aggtelek po drodze, rozważaliśmy tylko te opcje. Ostateczny wybór padł w końcu na Aggtelek Short Tour, obejmującą najciekawsze komnaty jaskini i będącą też najpopularniejszą z tras.
Baradla to najdłuższa jaskinia na Węgrzech, liczy sobie 25,5 km długości, a wybrana przez nas trasa to ledwie 1 km (najdłuższa z proponowanych w parku tras liczy 9 km). Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztował 4.000 forintów (41,70 zł) i - jak to zaskakująco często na Węgrzech bywa - wycieczka była jedynie w języku węgierskim. Dostaliśmy ulotki po polsku z krótkim opisem jaskini i mijanych komnat, choć przyznam, że czasem miałam problem ze zlokalizowaniem opisanych formacji skalnych, a nawet dopasowaniem pomieszczeń - miło by było jednak mieć takie oprowadzanie po angielsku... lub chociaż słowacku, w końcu granica tuż obok ;).
Do jaskini zeszliśmy naturalnym otworem, zwanym przedsionkiem, który według archeologów był miejscem zamieszkania i chowania zmarłych dla ludów mieszkających na tych terenach tysiące lat temu. Cud, że się zachowały ich szkielety, biorąc pod uwagę, że do Baradli regularnie zaglądali odwiedzający, niezbyt przejmujący się zachowaniem wszystkiego w zastanym stanie - wiele tu zniszczonych przez turystów nacieków, bo wiadomo, taki odłamany stalaktyt czy stalagmit to świetna pamiątka... System jaskiń Baradla jest chroniony dopiero od 1940 rok, a rezerwat w tej okolicy utworzono w roku 1978 (7 lat później zmieniony w park narodowy).
Wewnątrz jaskini panuje stała temperatura 10°C, zaleca się więc odpowiedni ubiór. Nie wiem, czy to kwestia tego, że przyjechaliśmy tu w środku upalnego sierpnia, ale moja letnia kurtka w zupełności mi wystarczyła - nie odczuwałam aż tak chłodu (choć nie zaprzeczę, że miło było potem wyjść na słońce ;) ). Ponadto w jaskini panuje spora wilgoć, a trasa biegnie wzdłuż strumienia, więc dobre, zakryte buty to też przydatna rzecz... Choć niektórzy turyści i w sandałach dawali radę ;). W ogóle ten strumień to dla mnie jedna z największych zalet wybranej przez nas trasy - wszystkie formacje skalne i światła pięknie odbijały się w wodzie, tworząc dodatkowy efekt wow.
Jedną z ciekawszych komnat na trasie jest tzw. Sala Koncertowa, nazwana tak ze względu na swoją wyjątkową akustykę - dzięki niej w jaskini urządzane są koncerty. Dla turystów przygotowano tu pokaz świateł w rytm Rydwanów ognia, a widowisko, choć dość krótkie, to robi spore wrażenie. Podobno w tym pomieszczeniu odbywają się też śluby, cieszące się coraz większą popularnością, ale wolę sobie nie wyobrażać, ile może kosztować taka przyjemność ;).
Niemałe wrażenie wywarła na mnie też tzw. Sala Koronek ze stropem pełnym nacieków rurkowych o średnicy 8-10 mm. Jest ich mnóstwo, więc nazwa komnaty świetnie tu pasuje, choć było ich znacznie więcej - wiele zostało zniszczonych w XX wieku, gdy postanowiono zbudować nowe wyjście z jaskini, biegnące właśnie tędy. Naturalny otwór, którym wcześniej wychodzono, często nie nadawał się do przejścia, gdy zbierało się tam więcej wody, zatem po prostu wykuto tunel zaczynający się w Sali Koronek...
Bardzo się cieszę, że akurat tą trasą zdecydowaliśmy się wracać z Tokaju i że zrobiliśmy sobie postój właśnie w PN Aggtelek. Jaskinia Baradla jest piękna, cena jak za taką atrakcję jest bardzo przystępna, a jedyny minus to wspomniane wcześniej oprowadzanie jedynie w języku węgierskim. A że spora część wycieczki była z innych krajów, więc ludzie się rozchodzili na boki, robili zdjęcia, gadali, więc nawet i Węgrom musiało być ciężko słuchać przewodnika w spokoju... Jednak co zobaczyliśmy, to nasze, choć aparat bez statywu nie oddaje nawet w połowie piękna wnętrz jaskini :).

Prześlij komentarz

0 Komentarze