Rothenburg ob der Tauber to był wyjazd niespodziankowy na moje urodziny, nie mogłam więc sobie zaplanować, co tam przyjdzie mi zobaczyć. M. jednak dobrze wszystko ogarnął, a jedną atrakcję zareklamował mi całkiem ciekawie: pójdziemy do muzeum, przy którym jest sklep i w sklepie pewnie spędzisz więcej czasu niż w muzeum. No i wiecie, zaintrygowało mnie to, bo ja zdecydowanie nie jestem fanką zakupów i M. o tym wie. Jaki musiałby być sklep, i to tematyczny z muzeum, żeby mnie tak wciągnąć? Okazało się, że taka tematyka faktycznie istnieje i będę się cieszyć jak dziecko. Deutsches Weihnachtsmuseum. Muzeum Bożego Narodzenia.
Weszliśmy zatem do budynku, by już na start odczuć świąteczną atmosferę - w październiku ;). Ogromna choinka, święty Mikołaj, ruchoma scenka ze zwierzakami, mnóstwo wieńców i innych dekoracji... A to tylko kilka pierwszych kroków. Po schodkach do góry znajduje się Muzeum Bożego Narodzenia. Bilety wstępu dla osób dorosłych kosztują 5 € i w internecie wyczytaliśmy, że płatność tylko gotówką. Jednak w kasie muzeum nikogo nie było, stała za to tabliczka, by za bilety płacić w świątecznym sklepie. Tam zaś płatności kartą naturalnie przyjmowali, bo kto by płacił gotówką za te wszystkie dekoracje... Więc zapłaciliśmy, odebraliśmy żetony umożliwiające przejście przez bramki i weszliśmy do słynnego Deutsches Weihnachtsmuseum ;).
Pomysł utworzenia świątecznego muzeum w Rothenburgu pojawił się jeszcze w latach osiemdziesiątych, zaś lata dziewięćdziesiąte poświęcono zbieraniu przedmiotów do kolekcji oraz szukaniu sponsorów. Trochę więc to trwało, zakończyło się jednak sukcesem - we wrześniu 2000 roku otwarto pierwszą wystawę bożonarodzeniową. Obecnie wystawy zajmują ok. 250 m² powierzchni, a znajdziemy na nich wszelakie dekoracje świąteczne z XIX i XX wieku. Tablice informacyjne - po niemiecku i angielsku - opowiadają też o dawniejszych czasach: jak zmieniały się obchody świąt Bożego Narodzenia na przestrzeni wieków, kiedy pojawiły się choinki, jak świętowano w bogatych i biednych domach... Zainteresowani tematem znajdą tu sporo ciekawostek do czytania.
Mikołaje, Krampusy i anioły, bombki, łańcuchy i całkowicie udekorowane choinki z różnych czasów, kartki i szopki bożonarodzeniowe, pierniczki i inne słodycze, charakterystyczne drewniane wiatraki... Tu jest wszystko, co tylko się człowiekowi kojarzy ze świętami - zwłaszcza tymi w kulturze niemieckojęzycznej. Deutsches Weihnachtsmuseum nie jest pierwszym muzeum tematycznym, jakie zdarzyło mi się odwiedzić, kilka lat temu byłam też w podobnym muzeum w Salzburgu. Osobiście (patriotycznie ;) ) uważam, że to austriackie jest fajniej zrobione, ale jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji zwiedzać takiej atrakcji, to myślę, że warto tu zajrzeć.
Ale nawet jeśli kogoś mniej interesuje samo muzeum, to trzeba tu zajrzeć dla sklepu świątecznego! Całość nosi nazwę Käthe Wohlfahrts Weihnachtsdorf, a jeśli sklep jest jednocześnie wioską bożonarodzeniową, to musiał być zrobiony z prawdziwym rozmachem :). Wyobraźcie sobie sklep o powierzchni dobrych 1000 m² pełen dekoracji świątecznych. Według ich oficjalnej strony internetowej, znajdziecie tu największy wybór niemieckich ozdób bożonarodzeniowych na świecie.
Ledwo minęliśmy wyjście z muzeum, a już staliśmy na platformie nad wioską świąteczną - naturalnie można tu podejść z pominięciem samego muzeum. Faktycznie, jest to wioska świąteczna jak się patrzy :). Pośrodku placu stoi ogromna choinka, wokół niej stoiska z dekoracjami bożonarodzeniowymi i wiatraki, wielkie dziadki do orzechów, no i oczywiście otaczające plac domki z dachami przykrytymi śniegiem. Mogłabym stać i się gapić w zachwycie, gdyby nie to, że miało na to ochotę więcej ludzi i zrobił się trochę zator ;).
A jakich bombek tu nie ma! Przyznam, że takiego wyboru jeszcze nigdzie nie widziałam, a przecież jestem częstą gościnią na austriackich jarmarkach :). Cała trasa wśród stoisk jest tak poprowadzona, by odwiedzający zahaczyli o wszystko, albo prawie wszystko, zanim dojdą do kas. Ceny... no, tanio nie jest, nie ma co oczekiwać, choć znajdą się i prostsze, całkiem ładne bombki poniżej 10 €. Powiedziałabym, że tak w przedziale 20-30 € już można zacząć wybierać naprawdę fajne, a wiadomo, że te większe, ręcznie malowane, to już potrafią sięgać niebotycznych kwot. Kupiliśmy parę bombek - dla siebie i na prezent - wyszło ok. 160 €...
Mnie najbardziej kręciły właśnie bombki, ale naturalnie jest tu znacznie więcej drobiazgów do kupienia. I to nie tylko Mikołajów, wiatraków, szopek czy wieńców, ale też mnóstwo innych przedmiotów ze świątecznymi motywami. Ściereczki i narzuty, piękne serwetki (aż chciałam kupić, ale powstrzymałam się, bo po co...), świeczki (jedna jakoś sama wpadła do koszyka...), pozytywki - ciężko stąd wyjść bez jakichkolwiek zakupów ;). My w muzeum i sklepie spędziliśmy łącznie ok. 1,5 godziny... po czym jeszcze wróciliśmy ponownie, by dokupić kolejne bombki ;).
Swoją drogą, Rothenburg - zwłaszcza w okresie świątecznym - słynie z jednej słodkiej przekąski. Są to tzw. kule śnieżne, czyli Schneeballen, które można wypatrzyć w witrynach wielu kawiarni, nawet z końcem października ;). Przyciągają wzrok, więc skusiliśmy się w jednej z miejscówek specjalizujących się w tym smakołyku. To okrągłe kule z kruchego ciasta, smażone w głębokim tłuszczu, a w nadzieniach i polewach można przebierać - do wyboru, do koloru. Schneeballen są dość duże i kosztują ok. 4 € za sztukę - my szybko pożałowaliśmy, że kupiliśmy dwie różne, zamiast przetestować jedną na pół. Uznaliśmy je za trochę zbyt twarde (chyba wyobrażałam sobie, że będzie to coś bardziej zbliżonego do naszych pączków), dla mnie też okazały się stanowczo za słodkie.
Okazało się, że w Rothenburgu świątecznej atmosfery nie brakuje nawet z końcem października :). Choć jak oglądam zdjęcia z centrum miasteczka w grudniu - pełno światełek, choinek, jarmark bożonarodzeniowy, a czasem to wszystko w śniegu... no, inna magia. Z drugiej strony wtedy to podobno są tam tłumy, a w wiosce świątecznej nie da się przejść spokojnie. Może jednak choinkowe zakupy w październiku nie były złym pomysłem? ;)
0 Komentarze