Advertisement

Main Ad

Illumina w Laxenburgu - sezon 2024/25

Austria ogród świateł
Ogród światła Illumina w Laxenburgu to jedno z fajniejszych miejsc tego typu, jakie miałam okazję odwiedzić. Wpis z mojej wizyty w parku na początku 2023 roku znajdziecie tutaj. Kiedy więc w listopadzie 2024 zapowiedzieli się w Wiedniu moi rodzice, stwierdziłam, że zabiorę ich także tam - tylko może na tygodniu, bo w weekendy to Illumina potrafi być nieźle zatłoczona ;). Jakoś nie pomyślałam o tym, że ogród świateł co roku zmienia dekoracje, więc kiedy tam przyszliśmy, sama byłam zaskoczona, że mogę zobaczyć coś nowego.
Ogród świateł w Laxenburgu otwarty jest od połowy listopada do połowy stycznia, w tym sezonie były to daty 15.11-12.01, czyli został jeszcze ostatni weekend, jeśli chcielibyście tu zajrzeć :). Park zamykany jest o 22, ale ostatnie wejścia są o 19:30, co nie dziwi, bo na spacer wśród dekoracji potrzeba trochę czasu. Za bilet dla osoby dorosłej na tygodniu płaciliśmy 17 €, ale ceny w weekendy są odpowiednio wyższe - w zależności od popularności danej godziny trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu dwudziestu kilku euro. Nie jest to więc najtańsza atrakcja, ale moim zdaniem i tak warto - jak sobie pomyślę, że w sumie dużo mniejszy i prostszy ogród świateł w Lublinie kosztował mnie pod 40 zł, to jednak nie ma porównania ;).
Początkowo nic jeszcze nie wskazywało na to, że trasa będzie wyglądała inaczej niż przed dwoma laty. Na start powitała nas ta sama światełkowa fontanna i wielki napis Lichtergarten Laxenburg. Następnie przeszliśmy przez znany mi już tunel (Walzertunnel) podświetlany w rytm muzyki klasycznej. Potem jednak zaczęły się nowe dekoracje :). Najpierw pokazy światełkowych choinek, również zmieniających barwy w rytm (tym razem świątecznej) muzyki, potem kilka mniejszych dekoracji i wielka sala balowa na świeżym powietrzu. Tutaj jeszcze fajnym dodatkowym efektem wizualnym była sztuczna mgła, rozpraszająca światło.
Jedną z najfajniejszych atrakcji Illuminy - zarówno przed laty, jak i teraz - był pokaz fontann. Jezioro w Laxenburgu jest spore (latem można tu wynająć łódkę czy rower wodny, żeby sobie popływać, co zresztą już kiedyś robiliśmy), więc i pokaz można było zorganizować z rozmachem. Kilkuminutowe show przy muzyce, chwila przerwy i wszystko znów zaczynało się od nowa, więc dało się obejrzeć całość i nie zamarznąć ;). Przy fontannach jest też strefa gastronomiczna oraz w zaskakująco dobrym stanie toalety.
Miałam wrażenie, że co niektóre pojedyncze elementy dekoracji powtarzały się z tym, co widziałam w Laxenburgu dwa lata temu. Były one jednak wplecione w kompletnie nowe aranżacje czy wystawy (jakkolwiek by nie nazwać kolejnych przystanków na trasie) i otoczone dekoracjami, których jeszcze nie wiedziałam. Kwiaty, grzyby, owady i inne zwierzęta - poukrywane wśród drzew, wspinające się na nie lub luźno ustawione na otwartej przestrzeni. W tygodniu było na tyle spokojnie, że prawie wszędzie udało mi się zrobić zdjęcia bez ludzi - wyjątkiem była jedna miejscówka, bodajże z motylem, gdzie jakieś dzieciaki uparcie nie chciały odejść, to zabrakło mi cierpliwości na czekanie ;).
W Laxenburgu można zobaczyć też naprawdę fajne mappingi. Kiedyś były z drugiej strony zamku, w tym roku postanowiono je jednak umieścić obok bramy i mostku... co okazało się świetnym pomysłem. W ten sposób mappingi odbijały się też w wodzie, co tworzyło bardzo fajny efekt :). Podczas kilkuminutowego pokazu na zamku wyświetlał się na zmianę rycerz, opowiadający trochę o Illuminie po niemiecku oraz różne wzory czy motywy przyrodnicze. Obecny mapping podobał mi się dużo bardziej od dawnego. Niezmienne zostały natomiast zimowe wzory na dziedzińcu zamkowym, gdzie umiejscowiono drugą, nieco mniejszą strefę gastronomiczną.
Po wyjściu z zamku musieliśmy przejść przez kolejną wysepkę, zanim znów znaleźliśmy się na stałym lądzie ;). Była to cicha ścieżka, pozbawiona dodatkowych świateł czy efektów dźwiękowych - na wodzie żyją ptaki i fajnie, że zadbano też o ich względny spokój. A potem czekały dalsze atrakcje: gadające drzewo (niestety, tylko po niemiecku, nie chciało mi się szczególnie stać i słuchać), unoszące się nad ścieżką świeczki czy coś, czego dotąd w ogrodach świateł nie widziałam: hologramy. Te tutaj przedstawiały małe wróżki, coś jak Dzwoneczek z Piotrusia Pana, i migały między drzewami - efekt świetny, choć aparat hologramu uchwycić akurat nie potrafił - trzeba to zobaczyć na własne oczy :).
Na trasie wokół parku jest łącznie 21 atrakcji, a ścieżka została poprowadzona nieco inaczej, niż ta, którą pamiętam z początku 2023 roku. Obecna była dłuższa - w ogrodzie świateł spędziliśmy ok. 2,5 godziny... i trochę zmarzliśmy. Nie da się ukryć, od jeziora ciągnie wilgocią, jest zimowy wieczór (w końcu zwiedzamy po zmroku), nawet w dość ciepłej Austrii jest już chłodno ;). Wciąż jednak uważam, że warto było zajrzeć tu ponownie i widząc, że dekoracje się zmieniają, myślę, że za parę lat z przyjemnością wrócę tu jeszcze raz, o ile - oczywiście - Illumina będzie dalej organizowana. Tegoroczna trasa zakończyła się pod laserowym dachem i w tunelach ze świecących kulek - ten ostatni punkt to idealna miejscówka na fajne zdjęcia. Więc choć tanio nie jest, to podwiedeński ogród świateł naprawdę urządzono z rozmachem i miałam poczucie, że wiem, za co płacę - a to nie zawsze się zdarza ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze