Byłam w Watykanie za czasów studenckich, naście lat temu (przeraża mnie ta świadomość, że to było tak dawno... ;) ). Wiele szczegółów uciekło mi z pamięci, ale wciąż pamiętałam, jakie wrażenie wywarła na mnie ogromna bazylika i muzea, których nie dało się dobrze zwiedzić w zaledwie jeden dzień. Pamiętałam też, jak zimno było na kopule, bo do Rzymu przyleciałam akurat w lutym i deszcz ze śniegiem próbowały mi udowodnić, że we Włoszech też może być coś zimopodobnego ;). Szansa na ponowne zobaczenie Watykanu pojawiła się w marcu tego roku, gdy M. postanowił zabrać tam swoich rodziców, a ja pojechałam tak trochę na doczepkę. Bilety do Muzeów Watykańskich kupowaliśmy jeszcze w styczniu, z mniej więcej dwumiesięcznym wyprzedzeniem, a godziny poranne i tak były już wyprzedane. Udało nam się kupić wejściówki na 12:30, a wcześniej, z samego rana, postanowiliśmy odwiedzić bazylikę.
Generalnie wstęp do świątyni jest bezpłatny, ale za 7 € można kupić wejściówkę omijającą główną kolejkę. Przeglądałam komentarze w internecie i ludzie twierdzili, że nie ma co płacić, bo i tak największa kolejka jest do kontroli bezpieczeństwa, a do tej i tak wszyscy muszą się ustawić. Wyczytawszy, że w kolejce można spędzić i kilkadziesiąt minut, pojechaliśmy tak, by na Placu św. Piotra być przed 10 - odstać swoje, obejść bazylikę i na 12:30 pójść do muzeów. Naiwni my... Kontrole bezpieczeństwa - trochę w stylu tych na lotnisku - znajdują się przy kolumnadach, jeszcze przed wejściem na plac. Czekaliśmy w tłumie z pół godziny, prześwietliliśmy plecaki, oddaliśmy szklaną niebezpieczną butelkę i weszliśmy na Piazza San Pietro, pełen ludzi. Zaczęliśmy się rozglądać za wejściem do bazyliki, gdy rzuciła nam się w oczy duża czarna tablica z informacją, że tego dnia bazylika będzie zamknięta dla odwiedzających ze względu na uroczystości. Ale... jak to? Nie to, że jakoś szczególnie szukaliśmy informacji o nabożeństwach, ale nigdzie w internecie nie rzuciła nam się w oczy taka wiadomość, że tego dnia kościół jest zamknięty. Pomyśleć, że pół godziny trzeba było czekać, żeby tylko wejść na Plac św. Piotra, przyjrzeć się kolumnadzie Berniniego z drugiej połowy XVII wieku, starożytnemu obeliskowi, który z Egiptu sprowadził do Rzymu cesarz Kaligula, fontannom i pomnikowi przedstawiającemu uchodźców...
Próbowaliśmy szukać w internecie informacji na temat trwającego nabożeństwa, ale jakoś nic nie mogliśmy znaleźć. Zastanawialiśmy się, czy to wszystko trwa cały dzień, czy następnego dnia będzie sens przyjeżdżać z rana, skoro to niedziela i pewnie też znów będą jakieś uroczystości... W końcu zamiast się dalej zastanawiać, podeszłam do strażników, a ci powiedzieli, że bazylikę otworzą koło południa, zaraz po mszy. Przyznam, że trochę mnie podirytowało, jak wygląda watykańskie informowanie odwiedzających, bo komunikat tego dnia bazylika jest zamknięta ze względu na uroczystości zdecydowanie nie sugeruje tego, że dość wcześnie ją jednak otworzą. No ale... Koło południa nas i tak nie urządzało, bo na 12:30 mieliśmy bilety do muzeum, ale stwierdziliśmy, że możemy spróbować po zwiedzaniu muzeów, w końcu bazylika jest czynna do 19. Do tego spacerując z rana po placu, wypatrzyliśmy, z której strony kolumnady są mniejsze kolejki do kontroli bezpieczeństwa, to pomyśleliśmy sobie, że wieczorem będzie łatwiej... Znów, naiwni my ;).
Podążając za strzałkami na murach - droga do Muzeów Watykańskich jest na szczęście świetnie oznaczona - natrafiliśmy na ogromną kolejkę. Na szczęście okazało się, że stoją w niej ci bez biletów kupionych online i przyznam, że ucieszyłam się z ogarnięcia tego wcześniej, bo nie zdziwiłoby mnie, gdyby trzeba było tu czekać kilka godzin. Na biletach była informacja, by przyjść 15 minut wcześniej, ale efekt był taki, że ochrona wszystkich na za 15 minut ustawiała z boku, by nie przeszkadzali, więc równie dobrze można by było przyjść punktualnie i nie czekać ;). O 12:30 pan machnął ręką i cały ten czekający tłum ruszył do najbliższej bramki i zrobił się chaos. Przyznaję bez bicia, też nie zauważyłam, że bramki mają numerki i te numerki były napisane na biletach, więc gdy połowa osób stanęła nie w tej kolejce co trzeba i zaczęły się przetasowania... Masakra ;). Najpierw, jeszcze na zewnątrz, pokazywaliśmy bilety i dowody osobiste (bilety są imienne i faktycznie, sprawdzają to), potem wewnątrz przeszliśmy przez kontrolę bezpieczeństwa jak na lotniskach, a potem jeszcze raz wyciągaliśmy bilety, już żeby wejść na same wystawy... Chwilę to potrwało, ale w końcu mogliśmy rozpocząć zwiedzanie!
Muzea Watykańskie należą do największych kompleksów muzealnych na świecie - w kolekcji znajduje się ok. 70.000 przedmiotów, z czego ok. 20.000 można zobaczyć na wystawach. Muzea obejmują dwa piętra i trzeba na nie przeznaczyć... w sumie to jak najwięcej czasu ;). My w środku byliśmy ok. 4 godzin i wyszliśmy tylko dlatego, że zaczęło już dominować zmęczenie, bo wszystkiego i tak nie zobaczyliśmy. A do tego przez wiele pomieszczeń po prostu przechodziliśmy, tylko rozglądając się w marszu. Pamiętam, że gdy wyszłam z Luwru, to pomyślałam, że jedna wizyta to jest nic. Żeby dobrze odkryć to muzeum, to trzeba by zamieszkać w Paryżu, kupić bilet roczny i regularnie tam zaglądać, za każdym razem skupiając się na innej wystawie. I cóż, z Muzeami Watykańskimi mam podobne odczucie ;). W ostatnią niedzielę każdego miesiąca do muzeów można wejść za darmo, ale mimo że byliśmy w Watykanie właśnie w tym czasie, woleliśmy zapłacić za wejście w sobotę. Nie chcieliśmy sobie nawet wyobrażać kolejek do darmowego wejścia... Normalny bilet do muzeów kosztuje 20 €, rezerwacja online dodatkowe 5 €.
Jedne z najbardziej zachwycających pomieszczeń w muzeach znajdują się na drugim piętrze - to seria połączonych ze sobą galerii. Zaczynając w Galleria dei Candelabri, założonej w latach osiemdziesiątych XVIII wieku i przechodząc przez Galleria degli Arazzi, czyli Galerię Tapiserii - tu można zobaczyć XVI-wieczne tapiserie przedstawiające sceny biblijne oraz XVII-wieczne ze scenami z życia papieża Urbana VIII. A to dopiero początek, bo największy zachwyt wzbudza dopiero Galeria Map, czyli Galleria delle carte geografiche. Zdjęcia stąd na pewno widział każdy, szukający w internecie informacji o Watykanie :). Długi na 120 m korytarz, którego ściany udekorowane są ogromnymi, starymi mapami i sufity zdobione pięknymi freskami - całość pochodząca z drugiej połowy XVI wieku. Tu by się chciało po prostu zatrzymać i patrzeć, wpatrywać w zachwycie w każdy szczegół :).
Dla polskich odwiedzających na pewno ciekawostką jest możliwość zobaczenia obrazu Matejki Jan Sobieski pod Wiedniem, który doczekał się w muzeach nawet oddzielnego pomieszczenia, tzw. Sobieski Room ;). Już nie pamiętałam, że ten obraz jest tak ogromny, liczy sobie 4,58 na 8,94 m... Spore wrażenie wywarła na mnie też Sala dell'Immacolata, czyli Sala Niepokalanego Poczęcia, stworzona w drugiej połowie XIX wieku. W 1854 roku papież Pius IX uchwalił dogmat Niepokalanego Poczęcia (zawsze w takich okazjach się dziwię, ile kwestii w kościele jest dość nowych), no i wiadomo, trzeba było z tej okazji machnąć trochę pięknych fresków ;).
Warto też zaglądać na oficjalną stronę internetową Muzeów Watykańskich, by wiedzieć, czy wszystko jest czynne w porze zaplanowanej wizyty. Obecnie ze względu na śmierć Franciszka cała działalność Watykanu została wywrócona do góry nogami. I tak na przykład w dniu pogrzebu, czyli 26 kwietnia, Muzea Watykańskie będą całkowicie zamknięte. Już od 24 kwietnia zamknięto watykańskie ogrody oraz cmentarz Via Triumphalis. A od 28 kwietnia niedostępna będzie Kaplica Sykstyńska ze względu na konklawe.
No właśnie, skoro już ją wspomniałam, to przejdźmy do słynnej Kaplicy Sykstyńskiej. Zbudowana w drugiej połowie XV wieku otrzymała swą nazwę od fundatora, czyli papieża Sykstusa IV. Wciąż ma ogromne znaczenie dla Watykanu, nie tylko ze względu na swą wartość artystyczną, ale choćby dlatego, że jest to miejsce odbywania się konklawe. Freski zdobiące Kaplicę Sykstyńską należą do jednych z najbardziej znanych XVI-wiecznych malowideł. Michał Anioł ozdobił sklepienie (to tu znajduje się słynny fresk Stworzenie Adama) oraz namalował ogromny Sąd Ostateczny naprzeciwko wejścia. Ściany boczne udekorowano już wcześniej, w XV wieku, i również znajdziemy tu sporo znanych obrazów i nazwisk, jak chociażby Wręczenie kluczy św. Piotrowi Perugina. Podczas zwiedzania trzeba się liczyć z tym, że kaplica jest mocno zatłoczona, no i nie można w niej robić zdjęć (dlatego poniższe są słabej jakości, sprzed lat, kiedy miałam taki aparat, na jaki było mnie wtedy stać... ;) ) - ochrona się mocno kręci wśród odwiedzających, którzy kombinują, jak mogą ;).
Zwiedzanie Muzeów Watykańskich kończy się przy słynnych schodach Bramante z 1932 roku, wzorowanych na innych o tej samej nazwie, z początku XVI wieku, które jednak nie są udostępnione odwiedzającym. Oczywiście to, co tutaj pokazałam i opisałam, to tylko ułamek wszystkiego, co można zobaczyć w kompleksie muzealnym - znajdziemy tu mnóstwo przykładów sztuki sakralnej, przedmioty ze starożytnego Rzymu, sztukę egipską czy etruską, no i dużo, dużo więcej. Leonardo da Vinci, Rafael Santi, Salvador Dali, Caravaggio... Każdy znajdzie tu coś, co go zainteresuje, po prostu trzeba się pogodzić z myślą, że Muzeów Watykańskich za jednym podejściem nie zwiedzimy porządnie :).
Po skończonym zwiedzaniu muzeów, skierowaliśmy się znów na Plac św. Piotra, by zajrzeć do bazyliki. Jak już wspomniałam na początku, naiwnie myśleliśmy, że tam, gdzie rano były mniejsze kolejki, po południu też uda się szybciej wejść. Tymczasem Plac św. Piotra jest inaczej zorganizowany i ogrodzony, gdy odbywa się msza, a inaczej, gdy wpuszcza się turystów. I tak wejściem z małymi kolejkami da się dostać na sam plac, ale tędy nie wejdziemy do świątyni, a - jakby nie patrzeć - to było teraz naszym celem. Obok było spore przejście dla pielgrzymek i ludzi z płatnymi wejściówkami, a jeszcze z boku wejście dla wszystkich. Zaczęliśmy się zastanawiać, iść czy nie iść, bo ludzi sporo, a było już koło 16:30 i bazylikę zamykają o 19... Zdecydowaliśmy się jednak, w końcu Watykan był jednym z głównych celów tego wyjazdu, a być w Watykanie i nie zobaczyć bazyliki...? ;) Kontrola bezpieczeństwa przeszła dość sprawnie, ale potem było już dużo wolniej. Nie wiem, czy to kwestia tego, że przez pierwszą połowę dnia świątynia była zamknięta i wszystkie pielgrzymki mogły ruszyć dopiero po południu, ale zrobił się masakryczny zator. Było jedno wspólne wejście, ale dwie kolejki: dla pielgrzymek i biletowanych oraz całej reszty. Jak już wspomniałam, w internecie ludzie pisali, że kolejki wpuszcza się na zmianę i idzie to szybko, więc nie ma co płacić za wejście. Może tak jest, gdy nie ma tylu pielgrzymek, ale podczas naszego pobytu wyglądało to mniej więcej tak: 20 minut wpuszczania pielgrzymek, ze 3 minuty wpuszczania turystów, potem znowu i znowu... Było to mega nieproporcjonalne, stało się w tłumie, czas leciał, nie wiadomo było, kiedy w ogóle kolejka może cokolwiek ruszyć, żadnych komunikatów, właściwie nie za bardzo można się nawet wycofać, bo już stoi się za kontrolą i w otoczeniu barierek. No, masakra. Myślę, że łącznie z czekaniem do kontroli bezpieczeństwa odstaliśmy w kolejkach dobre 1,5 godziny. I najgorzej, że kupno wejściówki za 7 € też nie gwarantuje wejścia od razu, bo kolejki do kontroli są wspólne, a potem i tak trzeba odstać swoje z pielgrzymkami. Powiedzmy, że podczas tego popołudnia 7 € sprawiło, że stało się może z 30-40 minut, a nie 1,5 godziny, wciąż jednak nie jest to jakaś wyjątkowo opłacalna rzecz...
Ale wreszcie się doczekaliśmy! Razem z całą rzeką ludzi powoli, krok po kroku, weszliśmy do bazyliki św. Piotra. Drugi największy - po bazylice w Yamoussoukro - kościół świata, choć znajduję i opinie, że największy, więc pewnie wszystko zależy od tego, co mierzymy... ;) Nie da się jednak zaprzeczyć temu, że jest to najważniejsza świątynia kościoła katolickiego. Zbudowana w XVI i XVII wieku, naturalnie na miejscu poprzedniego kościoła, którego budowę w IV wieku zlecił Konstantyn Wielki. Z czasem jednak bazylika ulegała coraz większym zniszczeniom i w końcu podjęto decyzję o wyburzeniu jej i wybudowaniu nowej, wspaniałej świątyni. Kamień węgielny pod planowany największy kościół świata położono w 1506 roku, a potem potrzeba było 120 lat i wielu papieży, by projekt ukończyć.
Bazylika św. Piotra robi ogromne wrażenie, niezależnie od wyznawanej religii. To jest po prostu ogromne dzieło sztuki, zrobione z rozmachem i zachwycające. Ledwo wejdziemy do środka, już po prawej stronie przyciąga wzrok Pietà Michała Anioła, a to przecież dopiero początek... Po bokach znajduje się więcej kaplic i wydzielonych części, nie wszędzie turyści mogą zajrzeć, bo są to miejsca przeznaczone na modlitwę czy sakrament pokuty. Żeby na spokojnie zobaczyć wszystko, trzeba na bazylikę poświęcić co najmniej godzinę (i mówię tu o samym kościele, bez kopuły czy krypt). Nam udało się dostać do środka dopiero ok. 18:20, gdy o 19 świątynię zamykano, ale na szczęście nikogo nie wypraszają, po prostu po 19 już nikt nowy nie wejdzie do środka, ale dalej można oglądać wnętrza - przyznam, że koło tej godziny zamknięcia zrobiło się już dużo spokojniej i puściej w środku.
Jedną z największych atrakcji bazyliki św. Piotra jest możliwość wejścia na kopułę świątyni. Tak, wejścia, bo choć na dach dojeżdża i winda, to wciąż wyżej trzeba już wejść po schodach. Zatem są tu dwie opcje: za 10 € wchodzi się 551 schodów do góry, a za 15 € kawałek podjeżdża się windą i zostaje już tylko 320 schodów. To ceny przy zakupie na miejscu, online doliczają sobie jeszcze te 7 € za wejście do bazyliki z mniejszą kolejką, więc tu już kwestia własnego wyboru ;). Kopuła w bazylice św. Piotra jest najwyższą na świecie, wznosi się na wysokość 136 m i zapewnia jeden z najfajniejszych widoków na Rzym, no i na sam Watykan. Byłam na górze przed laty, ale to był luty, padał zimny deszcz, po kątach zalegały resztki śniegu... Pamiętam, że weszłam, zmarzłam, chciałam jak najszybciej zbiec na dół. Dlatego liczyłam na to, że podczas kolejnej wizyty uda się wejść na górę przy nieco lepszej pogodzie, choć jak widać po pierwszych zdjęciach, super wiosennie to też nie było. Ale cóż, nie udało się, bo rano bazylika była zamknięta, a wieczorem było już za późno i nie wpuszczali na kopułę. Pozostaje mi więc zdjęcie sprzed lat i myśl, że może kiedyś jeszcze... ;)
Bazylika św. Piotra jest też od wieków miejscem spoczynku papieży. Jeszcze w starej bazylice znajdowało się wiele grobowców papieży zmarłych między V a XVI wiekiem, ale... sporo uległo zniszczeniu podczas wyburzania świątyni. Byłam zaskoczona tą informacją, jakoś wyobrażałam sobie, że zadba się o zachowanie grobowców, przeniesie się sarkofagi w bezpieczne miejsce... W nowo wybudowanej świątyni również znalazło się miejsce na groby papieskie (te, które przetrwały wyburzanie starej bazyliki, też zostały tam przeniesione) - najpopularniejszą częścią są tu Groty Watykańskie, gdzie spoczywają chociażby Jan Paweł II czy Benedykt XVI. Franciszek, jak wiadomo, wyłamie się tutaj z miejscem pochówku. Grot nie udało mi się dotąd odwiedzić, bo czynne są od 9 do 18, a my - jak już wspomniałam - do bazyliki weszliśmy dopiero po 18. Zwiedzanie krypt jest darmowe, ale nie można tam robić zdjęć.
Obeszliśmy całą bazylikę, skupiając się też na charakterystycznym XVII-wiecznym baldachimie nad ołtarzem głównym. Moje wspomnienie sprzed ponad dekady to swobodne spacerowanie po całym terenie świątyni - w marcu tego roku część centralna była jednak ogrodzona, ustawiono tam sporo plastikowych krzeseł. Znów, nie wiem, czy związane to było z wcześniejszym nabożeństwem, czy już po prostu nie można sobie wszędzie chodzić swobodnie... Czasy się zmieniają, zwiedzanie najwidoczniej też ;). Nie poszczęściło nam się z tym, że przez pierwszą połowę dnia bazylika była zamknięta, że musieliśmy i rano i popołudniu stać w kolejkach, które niezmiernie się wydłużyły przez skumulowanie się wszystkich pielgrzymek i turystów w godzinach popołudniowych. Że zanim odstaliśmy swoje, to zamknięto już i wejście na kopułę i do krypt. Że już na dwa miesiące wcześniej nie było biletów na poranne godziny do Muzeów Watykańskich, więc nie można było tego wszystkiego inaczej rozplanować. Że... Ale czy jest sens na to narzekać? ;) Udało nam się zobaczyć pokrótce i muzea i bazylikę. Są to piękne miejsca, warte odwiedzenia, no i nikt nie mówi, że za kolejne kilkanaście lat znów tu nie zawitam, prawda? ;)
0 Komentarze