Pamiętam, że zanim się przeprowadziłam do Sztokholmu, czytałam masę postów na blogach oraz artykułów o tym mieście. Spośród wielu innych znalazłam jeden na blogu Przepisy z podróży, pełen pięknych zdjęć Sztokholmu podczas białej zimy. Byłam naprawdę zachwycona i nie mogłam się doczekać, by zobaczyć Sztokholm pokryty śniegiem. A zima jakoś nie chciała przyjść. Pierwszy prawdziwy śnieg w Sztokholmie zobaczyłam jakoś w połowie stycznia 2015 r. A pogoda chyba ze mną igrała - w ciągu tygodnia śnieg potrafił sypać godzinami, zaś ja musiałam przedzierać się przez zaspy do pracy. Jednak gdy nadchodziły weekendy, temperatury nagle sięgały zera stopni, a cały ten śnieg zamieniał się w okropną chlapę... Nie było nawet jak wyjść, żeby zrobić trochę zdjęć! Potem pochorowałam się na nieco dłużej i kiedy w końcu poczułam się lepiej, za oknem była już wczesna wiosna. Czyli wiosna przyszła, a ja wciąż siedziałam z tą myślą gdzieś w głowie: "hej, chcę zobaczyć zimę w Sztokholmie!".
[ Kronobergsparken ] |
A pod koniec roku zima wciąż nie chciała przyjść. Kiedy w Polsce temperatury już dawno spadły poniżej zera i pojawił się pierwszy śnieg, w Sztokholmie wciąż bywało nawet +10 stopni. I mieliśmy szczęście, gdy nie było do tego wiatru lub deszczu... Pogoda skutecznie zabiła cały urok, który powinien towarzyszyć sztokholmskim jarmarkom świątecznym. Pierwszy śnieg spadł na kilka dni przed moim wyjazdem do Polski, jednakże było go tak mało, że niektórzy moi znajomi twierdzili, iż nie powinno się tego nawet nazywać śniegiem... :P
Pierwszy "prawdziwy" śnieg tej zimy spadł w Sztokholmie, kiedy ja "rozkoszowałam" się naszą polską zimą, z temperaturami sięgającymi prawie -20 stopni ;). Na szczęście tym razem, dzięki silnym mrozom, śnieg się nie roztopił przed moim powrotem. Co więcej, zamarzło nawet morze i w efekcie moje ulubione wybrzeże na Kungsholmen wyglądało tak niesamowicie jak możecie zobaczyć poniżej. Tuż za tymi czerwonymi punktami wybrzeże się urywa, a widoczny śnieg pokrywa zamarzniętą wodę :)
Naprawdę czekałam na nadejście weekendu, żeby w końcu wyjść do miasta i porobić trochę zdjęć białego Sztokholmu. I, oczywiście, początek roku to nie jest czas, kiedy można coś takiego zaplanować, zwłaszcza, jeśli pracuje się w finansach. Więc zamiast wyjść na spacer, sprawdzałam rzędy liczb w raportach ;). Ale wieczorem wyszłam ze znajomymi, planując ulepić bałwana. Niestety, śnieg się w ogóle nie lepił, jednak nie zepsuło nam to zabawy - pewnie dlatego, że rozgrzewaliśmy się w bardzo polski sposób ;).
Czego nie mogłam zrobić w sobotę, mogłam zrobić w niedzielę :). W myśl szwedzkiej zasady, że nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania - wskoczyłam w najcieplejsze ciuchy i wybrałam się na długi spacer, zaczynając od Kungsholmen.
Sztokholmski ratusz i jego okolice wyglądały po prostu niesamowicie przykryte śniegiem. Pewnie dlatego spotkałam tam sporo ludzi, większość też była "uzbrojona" w aparaty ;).
Opuściłam Kungsholmen przez Stadshusbron i skręciłam w prawo, na Riddarholmen. Przeszłam przez wysepkę prawie bez zatrzymywania się, gdyż na Birger Jarls Torg (główny plac przed kościołem) postawiono jakieś tymczasowe ustrojstwa, więc nie dało się tam zrobić żadnego ładnego zdjęcia całego kościoła :(
Mijając Zamek Królewski, zobaczyłam tłum ludzi. Spodziewałam się zobaczyć tam zmianę warty, ale okazało się, że odbywa się tam coś innego. Na placu przed zamkiem miało miejsce przedstawienie różnych sygnałów odgrywanych przez gwardię królewską. Więc na przykład ktoś mówił po szwedzku i angielsku: "ten sygnał jest odgrywany, kiedy król robi to i to...", a wtedy dwóch muzyków, jeden na trąbce a drugi na bębenku, grało właściwe dźwięki. Było to całkiem ciekawe, jednak przy panującym mrozie postałam tam tylko chwilkę i zdecydowałam się kontynuować spacer.
Spacery po Gamla Stan są zawsze niesamowite. Sztokholmska starówka jest jedną z najpiękniejszych części miasta i nawet podczas szarych, zimowych dni, śnieg sprawia, że wygląda ona bardzo przyjemnie.
Lubię przechodzić pomiędzy Gamla Stan a Södermalm - z mostu widoki są zawsze wspaniałe. A teraz, kiedy znaczna część wody zamarzła i jest pokryta śniegiem, zatrzymywałam się właściwie co kilka kroków, by zrobić jeszcze jedno i jeszcze jedno zdjęcie :).
Na Södermalm skierowałam się najpierw na Mosebacke Torg i do kościoła św. Katarzyny. To okolica, gdzie mieszkała bohaterka sagi "Millenium", Lisbeth Salander, i chciałam zrobić kilka zdjęć do tego posta.
Skończyłam swoją przechadzkę na Södermalmie, bo po przejściu ok. 10 kilometrów na mrozie, marzyłam już tylko o kubku gorącej herbaty. W sumie to myślałam, by wybrać się gdzieś także i dzisiaj, ale perspektywa siedzenia pod stertą koców z książką i kubkiem herbaty wygrała w mojej głowie ;).
Ale naprawdę mam nadzieję, że jeszcze spadnie więcej śniegu (choć prognozy pogody nie nastrajają mnie zbyt optymistycznie w tej kwestii). Uwielbiam, gdy wszystko jest pokryte grubą warstwą białego puchu... jak chociażby na poniższym zdjęciu, które zrobiłam rok temu na Östermalm (pewnie jak zwykle wracając od jakiegoś lekarza... :P ).
3 Komentarze
Dziękuję Ci za ten zimowy spacer! <3
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) Co jak co, ale zimowy Sztokholm jest przepiękny :)
Usuńpięknie :) Trochę żal, że nie było słońca :)
OdpowiedzUsuńA tak z innej beczki - te budki po telefonach, to były po jakiś aparat z numerami alarmowymi czy coś? Bo kilka takich też w Sztokholmie widziałem