Advertisement

Main Ad

UNESCO w Szwecji

Szwecja uchwaliła Konwencję w sprawie ochrony światowego dziedzictwa kulturowego i naturalnego w styczniu 1985 r. i na chwilę obecną na jej terenie znajduje się piętnaście miejsc wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Sama póki co miałam przyjemność odwiedzić zaledwie siedem z nich, czyli nawet nie połowę... ale jeszcze wszystko przede mną (no dobra, może nie wszystko, ale ta większa połowa ;) ). Z tych piętnastu aż trzynaście to obiekty dziedzictwa kulturowego, jeden obiekt przyrodniczy i jeden mieszany. Lubię przeglądać, co takiego UNESCO wpisało na swoją listę w zwiedzanych przeze mnie regionach, wierząc, że skoro załapało się to na listę, to znaczy, że jest faktycznie warte uwagi ;). Dziś opowiem Wam trochę o tych miejscach, które już w Szwecji zobaczyłam i na ile mi się podobały, a także dlaczego ciągnie mnie do tych pozostałych... i dlaczego niektórych pewnie nie uda mi się zobaczyć w najbliższym czasie. Zapraszam! :)
[ Źródło ]
Na powyższej mapce, pochodzącej ze strony WHC Unesco, możecie zobaczyć wszystkie obiekty - zielony to obiekt przyrodniczy (współdzielony z Finlandią, dlatego znajdziecie dwie kropki), żółte romby oznaczają dziedzictwo kulturowe, no i oczywiście żółto-zielona kropka to obiekt mieszany. Jak widać, miejsca te są rozsiane po całej Szwecji, co nieco utrudnia ich zwiedzanie... choć nie uniemożliwia! Zacznijmy więc od obiektów kulturowych, skoro jest ich najwięcej... ;)

POŁUDNIK STRUVEGO

[ źródło: UNESCO ]
Ale że jak? Ktoś wpisał południk na listę UNESCO i nawet uznał go za dziedzictwo kulturowe?! Ano w sumie tak jakoś wyszło, do tego nieprzypadkowo ;). Z tym, że na liście pod nazwą Południk Struvego znajdują się tak naprawdę 34 punkty pomiarowe położone na terenie dziesięciu państw. Warto zatem zwrócić uwagę, że jest to obiekt dzielony pomiędzy: Norwegię, Szwecję, Finlandię, Rosję, Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś, Ukrainę oraz Mołdawię. Wpisując w 2005 roku Południk na listę, skupiono się na roli prowadzonych na nim badań w rozwoju nauki oraz międzynarodowej współpracy naukowej. Krótko mówiąc, to dobrze wpływa na kulturę, kiedy tyle różnych krajów prowadzi razem badania, wymienia się wiedzą i poglądami, no generalnie kulturowy krok do przodu. UNESCO to doceniło ;). Z turystycznego punktu widzenia jednak niewiele jest tu do zwiedzania. Na terenie Szwecji znajdują się cztery stacje: Tynnyrilaki, Jupukka, Pullinki i Perävaara - jak łatwo zauważyć, wszystkie te nazwy brzmią po fińsku, co nie powinno dziwić, gdy spojrzymy na mapę: znajdują się one w górach, na granicy z Finlandią na dalekiej północy. Cóż, z przyczyn oczywistych raczej w najbliższym czasie tam nie zawitam ;).

GAMMELSTAD W LULEÅ

Pozostańmy dalej na (już nie tak) dalekiej północy, tuż pod kołem podbiegunowym. W 1996 roku na listę UNESCO wpisano tamtejsze miasto-kościół, czyli Gammelstad. Pojęcie takich miast-kościołów mogło się wykształcić chyba tylko w północnej Skandynawii, gdzie odległości pomiędzy zamieszkanymi obszarami potrafiły być ogromne. Dlatego kiedy w pewnym miejscu zbudowano kościół, to ludzie potrafili zjeżdżać do niego specjalnie z bardzo daleka i musieli mieć jakieś miejsce, by się zatrzymać. W efekcie powstały niewielkie domki właśnie dla takich przyjezdnych, zlokalizowane wokół małych kościółków. Swego czasu takich miasteczek było w Szwecji aż 71, do dnia dzisiejszego zostało ich tylko 16. Spośród nich UNESCO wybrało właśnie Luleå, bo nie dość, że jest największe (408 domków!), najstarsze, najlepiej zachowane, ale do tego... wciąż funkcjonujące!
Miałam okazję odwiedzić Gammelstad w grudniu i zobaczyć je w przedświątecznym klimacie. Atmosfera niesamowita, to zdecydowanie jedno z najciekawszych miejsc w Szwecji. Polecam wpis: Spacer z latarniami po starym mieście UNESCO, jeśli chcecie poczuć trochę tej przedświątecznej magii... :).

ZDOBIONE DOMY WIEJSKIE W HÄLSINGLAND

[ źródło: UNESCO ]
Wciąż pozostańmy na północy, choć już nie tak dalekiej tym razem, bo na obszarze zwanym Hälsingland. To mniej więcej 2-3 godziny jazdy na północ od Sztokholmu. Pewnie już dawno wsiadłabym w pociąg, gdyby te wiejskie domki faktycznie znajdowały się w pobliżu stacji kolejowej, a nie w sześciu różnych wioskach na terenie czterech gmin... Znów pozostaje tylko westchnąć: jak to ciężko zwiedzać Szwecję, nie mając samochodu! Ale może kiedyś uda mi się dotrzeć i do Hälsingland, bo całość zapowiada się naprawdę obiecująco.
Z punktu widzenia UNESCO Hälsingland to siedem drewnianych domków z XVIII i XIX wieku, będących przykładem architektury i sztuki ludowej z tego regionu. Dekoracje świadczyły o zamożności mieszkańców, nic więc dziwnego, że niektóre z domostw ozdobiono bardzo skrupulatnie. Choć nie dane mi było tam jeszcze zajrzeć, to patrząc na zdjęcia odnoszę wrażenie, że domki w Hälsingland to taki pięknie zdobiony skansen... :)

STREFA GÓRNICZA WIELKIEJ GÓRY MIEDZIANEJ W FALUN

[ źródło: Wikipedia ]
Albo po prostu: kopalnia miedzi w Falun. Z historycznego punktu widzenia miedź zaczęto wydobywać tu już w okolicy IX wieku, a za punkt kulminacyjny rozwoju kopalni uważa się wiek XVII. Choć od 1992 roku kopalnia jest zamknięta, albo raczej - będąc bardziej precyzyjną - funkcjonuje jedynie jako muzeum. Falun to przykład rozwoju przemysłowego na przestrzeni wieków, wspieranego co nieco nowinkami technologicznymi rodem z Niemiec. Na tyle ciekawy, że komitet wpisał go na listę UNESCO w 2001 roku ;). Zresztą, to właśnie z kopalni w Falun brano czerwony pigment do farby, którą od wieków malowano szwedzkie domki. Ten charakterystyczny odcień doczekał się nawet swojej własnej nazwy: czerwień faluńska.
Kopalnia w Falun znajduje się dość wysoko na mojej liście must-see, zwłaszcza, że nie jest położona znowu tak daleko od Sztokholmu. Ot, 220 km, czyli niecałe 3 godziny pociągiem... aż dziwne, że jeszcze mnie tam nie było, prawda? Cóż, choć o Falun myślę od jakiegoś czasu, to dobijają mnie połączenia. Bezpośredni pociąg kursuje tylko raz dziennie i nie są to zbyt dobrze dopasowane godziny, a przejazd z przesiadkami nie dość, że zajmuje dużo czasu, to jeszcze często kosztuje fortunę. Busów w dobrych cenach też jakoś nie widziałam. Jakoś po prostu nie widzi mi się za kilkugodzinną wycieczkę 200 km od Sztokholmu płacić więcej niż zapłaciłam za bezpośrednie przeloty do Czarnogóry. Więc choć Falun mi się marzy, pewnie jeszcze trochę poczeka na moją wizytę ;).
EDIT: Kopalnię miedzi w Falun udało mi się odwiedzić we wrześniu 2017 r. i o moich wrażeniach, a także o historii samej kopalni możecie poczytać tutaj.

ODLEWNIA ŻELAZA W ENGELSBERG

Z kopalni przenieśmy się do odlewni żelaza - w końcu przez długi czas Szwecja była w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o wydobycie żelaza, zaś jej lata świetności w tej dziedzinie przypadały na XVII i XVIII wiek. I to właśnie z tego okresu pochodzi odlewnia w Engelsberg. Choć właściwie Engelsberg bruk to nazwa zabytku, a sama miejscowość nazywa się Ängelsberg, tak dla precyzji ;). Żelazo w tej okolicy wydobywano już od XII wieku, ale na listę UNESCO trafił dopiero wybudowany w 1681 r. przez Pera Larssona Gyllenhööka budynek, który w następnym stuleciu został rozbudowany, aż stał się jedną z najnowocześniejszych odlewni na świecie w tamtych czasach. Zachowany do dziś, przyciąga turystów i przypomina czasy świetności Szwecji na żelaznym rynku.
Ängelsberg dzieli od Sztokholmu jakieś 160 km, czyli kolejne miejsce idealne na jednodniowy wypad... dla zmotoryzowanych ;). Dla takich jak ja, uzależnionych od transportu publicznego, Ängelsberg właściwie odpada w przedbiegach. Strona szwedzkich kolei podpowiada od 2 do 5 przesiadek, czas przejazdu: 3-4 godziny w jedną stronę. Koszty w ogóle pominę. Odlewnia, tak jak kopalnia i wiejskie domki, ląduje na mojej liście: chciałabym zobaczyć, ale bez samochodu to sobie mogę pomarzyć ;).

BIRKA I HOVGÅRDEN

Birka to niewielka osada na wyspie Björkö nieopodal Sztokholmu, zarządzana przez władcę z Hovgården, położonego na sąsiedniej wyspie Adelsö. Jeśli to zdanie nie brzmi wystarczająco ciekawie (a pewnie tak nie brzmi), to dodajmy, że lata świetności Birka miała w VIII i IX wieku i to jedno z najstarszych - jeśli nie najstarsze - szwedzkie miasto, o którym mamy dość sporo informacji. To także główny szwedzki ośrodek handlowy z tamtych lat oraz najciekawsze stanowisko archeologiczne pozwalające na badania sięgające ery Wikingów. Komitet UNESCO uznał, że kompleks to dobrze zachowane świadectwo potęgi handlowej, politycznej i gospodarczej Wikingów, a także jeden z najbardziej kompletnych przykładów ich osadnictwa. Nie wiem, jak Was, ale mnie to zdecydowanie zaciekawiło!
A mimo wszystko przez trzy lata mieszkania w Sztokholmie, Birka była mi nie po drodze. No bo w sumie, czego spodziewać się po stanowisku archeologicznym? Mieszkańcy opuścili osadę jeszcze w X wieku i nie ma co się łudzić, z drewnianych domostw do dzisiejszych czasów nie przetrwało nic. Oczywiście wykopaliska pozwoliły dowiedzieć się, jak żyli ludzie w tamtych czasach, ale większość przedmiotów i tak trafiła do sztokholmskiego muzeum Historiska. Czego więc szukać w Birce? Wszędzie dookoła słyszałam tylko komentarze, że tam nic nie ma... A mimo to zdecydowałam się tam popłynąć. I zdecydowanie nie zgadzam się z twierdzeniem, że tam nic nie ma! Naturalnie, osada uległa zniszczeniu wieki temu, ale na wyspie Björkö nie brakuje atrakcji. Są tak rekonstrukcje domów i łodzi. Muzeum z różnymi przedmiotami znalezionymi przez archeologów. Ogromny krzyż postawiony na pamiątkę pierwszej misji w Birce. I mnóstwo kurhanów - według przewodniczki na wyspie znajduje się ok. 3000 grobów. Temu miejscu poświęcę jeszcze na pewno oddzielny wpis, ale już teraz Wam powiem: zdecydowanie warto odwiedzić Birkę!

REZYDENCJA KRÓLEWSKA DROTTNINGHOLM

To jedno z moich ulubionych miejsc w Sztokholmie, a raczej na jego przedmieściach! XVII-wieczny renesansowy pałac, otoczony przepięknymi ogrodami, przywodzi mi na myśl wiedeński Schönbrunn. Poza pałacem, w ramach tego samego kompleksu, możemy zwiedzać też teatr (z oryginalną, XVIII-wieczną konstrukcją za sceną, będącą wciąż w użyciu) i chiński pawilon. Komitet UNESCO, wpisując Drottningholm na swoją listę w 1991 roku, podkreślił, że pałac stanowi świetny przykład szwedzkiej rezydencji z przełomu XVII i XVIII wieku, ukazując równocześnie wpływy architektury z innych krajów europejskich. Obecnie w pałacu mieszka rodzina królewska, jednak jego część jest udostępniona do zwiedzania. Sama miałam tam okazję zajrzeć po raz pierwszy dwa lata temu - jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do wpisu. :)

SKOGSKYRKOGÅRDEN

Założony pomiędzy 1917 a 1920 rokiem Cmentarz Leśny to drugi najmłodszy zabytek na szwedzkiej liście UNESCO. I zdecydowanie jeden z ciekawszych. Autorzy projektu, Gunnar Asplund i Sigurd Lewerentz, postawili sobie za cel połączenie cmentarza z lasem, wplatając groby i kaplice pomiędzy drzewa i osiągając naprawdę niesamowity rezultat. W 1994 r. Komitet docenił fakt, że pomysł cmentarza zintegrowanego z naturą rozprzestrzenił się po całym świecie (tak, wiem, że ludzi od zawsze chowano gdzieś w lasach, ale tu chodzi o sam design). Wiecie, taki jedyny w swoim rodzaju krajobraz kulturowy, gdzie mamy i przyrodę, i architekturę (kapliczki i krematorium), i miejsce pochówku. A gdy już jesteśmy przy grobach, to warto wspomnieć, że na Skogskyrkogården pochowano wiele szwedzkich znakomitości, m. in. aktorkę Gretę Garbo, pisarza - noblistę Eyvinda Johnsona czy samego twórcę cmentarza Gunnara Asplunda.
Skogskyrkogården to jedyny obiekt z listy UNESCO faktycznie znajdujący się w Sztokholmie, na południu miasta. Tuż obok znajduje się stacja zielonej linii metra o tej samej nazwie, więc odwiedzając szwedzką stolicę, możemy łatwo dotrzeć i na cmentarz. Sama zajrzałam tam już kilka razy, Skogskyrkogården ma dla mnie niesamowity klimat, zwłaszcza latem. Zresztą, zajrzyjcie do mojego ubiegłorocznego wpisu pt. Cmentarz leśny :).

RYSUNKI NASKALNE W TANUM

[ Źródło: UNESCO ]
Na Zachodnim Wybrzeżu, nie tak znowu daleko od granicy z Norwegią, znajduje się gmina Tanum. Jedno z takich miejsc, które bardzo chciałam odwiedzić podczas wizyty w Göteborgu, ale najzwyczajniej w świecie nie starczyło mi czasu na wypady za miasto. W pobliżu miejscowości Tanumshede można znaleźć kilka skupisk rysunków naskalnych z epoki brązu, przedstawiających m.in. sceny polowań, łodzie czy zwierzęta. W szwedzkim stylu, sporo z nich została pomalowana czerwoną farbą, by były lepiej widoczne, choć nieszczególnie spodobało się to niektórym archeologom. Ale cóż, Szwedzi jakoś to lubią - jak natraficie gdzieś na kamienie runiczne, też pewnie zwrócicie uwagę, że wzory na nich i napisy runiczne zostały potraktowane czerwoną farbą. Mimo takich technik odnawiających, Tanum cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem turystów, a rysunki naskalne trafiły na listę UNESCO już w 1994 roku.

HANZEATYCKIE MIASTO VISBY

Na liście UNESCO znajduje się całe miasto i mogę Wam od razu powiedzieć, że zupełnie zasłużenie! Z historycznego punktu widzenia stolica Gotlandii była najważniejszym północnym ośrodkiem Hanzy (Ligi Hanzeatyckiej) pomiędzy XII a XIV wiekiem. Z czasów świetności miasta pochodzą ogromne mury i inne fortyfikacje, a także mnóstwo kościołów, z których do dziś pozostały głównie ruiny. Visby zaczęło podupadać w drugiej połowie XIV wieku, po ataku Duńczyków. Jednak choć miasto było wielokrotnym celem atakiem, do dziś zachowało się w nim wiele średniowiecznych budynków, a do tego wspomniane mury, fortyfikacje i kościelne ruiny... Wszystko to jest idealnie wplecione w nowsze budynki, nadając Visby cudowną atmosferę. Trochę już miast w Europie widziałam, ale takiego połączenia nowoczesności z wszechobecnym średniowieczem chyba jeszcze nigdy. W Visby zakochałam się od pierwszego wejrzenia, zresztą cała Gotlandia to dla mnie najpiękniejsze miejsce w Szwecji... :). Ponadto stolicę wyspy nazywa się miastem róż i ruin - dlaczego? Polecam moje wcześniejsze wpisy poświęcone Visby: miasto róż oraz miasto ruin.

RADIOSTACJA VARBERG W GRIMETON

[ Źródło: UNESCO ]
Zbudowana w latach 1922-24, a na listę UNESCO wpisana 81 lat później, radiostacja to najnowszy z przedstawianych dziś zabytków. I chyba jedyny, który wydaje mi się po prostu nieciekawy... ale cóż poradzić, z techniką zawsze byłam trochę na bakier ;). Z punktu widzenia dziedzictwa kulturowego jednak radiostacja ma swoją niemałą wartość - to w końcu dobrze zachowane centrum telekomunikacyjne sprzed lat. Budynek i znajdujący się w nim sprzęt to jedno, a drugie to sam proces. Według Komitetu, radiostacja Varberg to przykład procesu rozwoju technologii komunikacyjnych z okresu międzywojennego. Dzięki sześciu masztom o wysokości 127 metrów można było bez problemu prowadzić transatlantycką transmisję wiadomości. Zresztą na początku lat dwudziestych były to najwyższe konstrukcje w Szwecji. Biorąc to wszystko pod uwagę, jestem w stanie zrozumieć, że radiostacja może przyciągać turystów ;). Samo zaś Grimeton znajduje się na Zachodnim Wybrzeżu, pomiędzy Göteborgiem a Halmstad... czyli chwilowo i tak mi nie po drodze.

KRAJOBRAZ ROLNICZY POŁUDNIOWEJ OLANDII

[ Źródło: Wikipedia ]
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam ten punkt na liście UNESCO, zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie powinien to być obiekt przyrodniczy. Krajobraz rolniczy? A potem zaczęłam czytać i zastanawiać się, dlaczego mnie na tej Olandii jeszcze nie było. I oczywiście nie mam tu na myśli tej tak wychwalanej nadzwyczajnej bioróżnorodności, która charakteryzuje południową część wyspy. Dogodne warunki na tym wapiennym płaskowyżu zrobiły swoje i ludzie zaczęli się tu osiedlać już w czasach prehistorycznych. Liczne stanowiska archeologiczne odkryły ślady obecności człowieka na Olandii z różnych epok, m. in. z epoki brązu, epoki żelaza czy też z czasów Wikingów. Nie dziwi zatem, że Komitet wpisał ten region na listę UNESCO jako świetny przykład rozwoju osadnictwa na północy.
Olandia wciąż na mnie czeka... Zamierzam ją kiedyś połączyć w jednej wycieczce wraz z Kalmarem, tylko jeszcze nie zdecydowałam, kiedy ;).

PORT MARYNARKI WOJENNEJ W KARLSKRONIE

Karlskrona to było pierwsze miejsce ze szwedzkiej listy UNESCO, jakie miałam okazję odwiedzić, już dobre 7 lat temu. Miasto założono pod koniec XVII wieku właśnie jako siedzibę marynarki wojennej króla Karola XI. Większość budynków i umocnień z przełomu XVII i XVIII wieku zachowała się w świetnym stanie po dziś dzień. Dzięki temu Karlskrona jest wciąż żywym świadectwem szwedzkiej potęgi morskiej z tamtych czasów, a także przykładem wojskowego miasta portowego - niestety, niewiele ich już możemy dziś oglądać w tak dobrym stanie. Komitet podkreślił też znaczenie portów wojskowych w epoce, gdy marynarka wojenna potrafiła rozstrzygnąć losy wojny.
Nie ma co ukrywać, w Karlskronie jest co zwiedzać. Już pominąwszy nawet sam spacer po porcie, który przy ładnej pogodzie jest niemałą przyjemnością, warto zajrzeć do muzeum morskiego czy do Kościoła Admiralicji - jednego z największych drewnianych kościołów w Szwecji. Sama miałam niestety pecha i do Karlskrony trafiłam jesienią - niby wczesną, ale już po sezonie. Wiele miejsc było zamkniętych, a i pogoda nieszczególnie dopisała... Jednak nawet wtedy w porcie nie dało się nudzić ;). Nie wierzycie? Zajrzyjcie do wpisu Karlskrona poza sezonem.

LAPONIA

[ Źródło: UNESCO ]
Z obiektów z listy dziedzictwa kulturowego, przenieśmy się na dziedzictwo mieszane - do miejsca, które jest baaaardzo wysoko na mojej liście must-see. Laponia. Ponadto mam takie masochistyczne marzenie, by pojechać tam w ziemie - zobaczyć całość przykrytą grubą warstwą śniegu z zorzą polarną tańczącą nad skutymi lodem jeziorami. Póki co będę się musiała zadowolić nieco bardziej jesienną Laponią, bo już na wrzesień planuję wypad do Kiruny i parku narodowego Abisko. Choć z drugiej strony... na takiej północy to śnieg we wrześniu by mnie w sumie nie zdziwił ;)
Co charakteryzuje szwedzką Laponię, to ponad 9000 km2 niemal nienaruszonej natury - terenów wciąż zamieszkałych (choć już nie tylko) przez rdzennych Saamów. To właśnie do ich kultury i tradycji, a także do hodowli reniferów, nawiązał Komitet, traktując Laponię jako dziedzictwo kulturowe. Zaś jeśli chodzi o dziedzictwo przyrodnicze... Po prostu wrzućcie w Obrazki Google'a hasło Lapland i odpowiedź będzie oczywista :).

WYSOKIE WYBRZEŻE

Jedyny przyrodniczy obiekt na liście UNESCO w Szwecji - i to dodatkowo dzielony z Finlandią (archipelag Kvarken). Höga kusten to obszar pomiędzy Härnösand a Örnsköldsvik w północnej Szwecji (choć jeszcze nie tak północnej jak Laponia, żeby nie było). Topniejący lodowiec podniósł w tym rejonie ląd, tworząc klify... Zresztą, ląd podnosi się tutaj po dziś dzień - o niecały metr na każde sto lat. To właśnie na Wysokim Wybrzeżu przeprowadzono jedne z pierwszych badań dotyczących podnoszenia się lądu. Oprócz klifów natrafimy tu jeszcze na różnorodne formacje skalne, kamieniste plaże i mnóstwo wszelkiej wielkości wysepek. Na terenie Höga kusten znajduje się też park narodowy Skulleskogen, który bardzo chcę odwiedzić. Kilka przepięknych miejsc na Wysokim Wybrzeżu pokazała mi już w ubiegłym roku Agnieszka, a rezultatem mojej wizyty u niej była seria postów z Kramfors i okolic, w tym i ten: Przy moście Höga kusten.

Miało być pokrótce, a wyszedł mi referat... I jak Wam się podobają miejsca ze szwedzkiej listy UNESCO? I ile z nich i Wam się udało odwiedzić? :)

Prześlij komentarz

0 Komentarze